poniedziałek, 11 lutego 2008

Pogrzeb i pierwszy deszcz od 3 miesięcy

Wczoraj miałam okazje po raz drugi zobaczyć typowy hinduski pogrzeb, a właściwie kondukt pogrzebowy. Żałobnicy, w większości ubranie w białe stroje, idą skrajem drogi zaraz obok rozpędzonych samochodów. Kondukt rozpoczynają mężczyźni i muzycy, a zamykają kobiety.

W centrum znajdują się zwłoki zmarłego osłonięte białym materiałem (twarz pozostaje widoczna) i udekorowane setkami kolorowych kwiatów (kwiatów bez łodyżek – takich samych jakich używa się w świątyniach i do przystrajania włosów). Zmarły transportowany jest albo na noszach, albo na kolorowym wozie. Całej uroczystości towarzyszy wesoła muzyka i głośne bębnienie. Taki rodzaj żałoby jest na tyle zaskakujący dla kogoś wychowanego w kulturze zachodu, że jedna z praktykantek, Katia, zapytała czy to ślub.
Pogrzeb jest najczęściej poprzedzony całonocnym czuwaniem przy zmarłym.

Indie postanowiły zapewnić mi zaskakujący tydzień bo oprócz widoku nietypowego (z mojego punktu widzenia) pogrzebu zapewniły mi deszcz! A właściwie ulewę. Zaczęło się rano od dużych opadów, które w ciągu paru minut przekształciły się w (dosłownie) ścianę wody. Ulice zmieniły się w małe rwące potoki niosące olbrzymie ilości śmieci i mułu, a przed moim domem powstało małe jeziorko (które zniknęło 15 minut po tym jak upadła ostatnia kropla wody). „Potop” trwał najwyżej 2 godziny.
Padało po raz pierwszy od mojego przyjazdu (prawie 3 miesiące!), więc byłam zachwycona tym nowym widokiem. Przy czym dzisiejszy deszcz jest jedynie anomalią pogodową sugerującą okres przejściowy między zimą i latem – do pory deszczowej zostały prawie 4 miesiące.

Brak komentarzy: